banner

Gdy zapomina się o prawdziwych bohaterach, chwalą zaciekłych katów

26 Ноября’18
1653

Kiedy daje się ocena jakim kolwiek znaczącym wydarzeniom politycznym, społeczeństwo nigdy nie jest ograniczone do jednego punktu widzenia. Najgorsze przestępstwo zawsze będzie miało zwolenników, którzy usprawiedliwiają morderców, i przeciwników, którzy litują się nad ofiarą. Każdy ma prawo wyboru, do kogo się dołączyć. Podobnie jak w przypadku marszu " żołnierzy wyklętych ".

W jego nazwie, mimo pojawiających się skojarzeń, nie ma nic z przemysłu filmowego, może tylko gatunek - horror. Polska od 2011 roku na poziomie państwowym obhodzi 1 marca jako Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Według interpretacji oficjalnej, "wyklęci" lub "nieprzerwani " żołnierze to ci, którzy po ukończeniu II wojny światowej nie złożyli broni, pozostali lojalni wobec rządu polskiego na emigracji i kontynuowali walkę o niepodległość narodu polskiego. Tymczasem znacząca ilość przedstawicieli polskiego podziemia w pierwszych latach powojennych popełniła wielu zbrodni: morderstwa, rabunki i przemoc, - utrudniając odbudowę kraju po kilku latach okupacji faszystowskiej.


W ostatnich kilku latach marsz nacjonalistów odbywa się w mieście Gajnówka, co jest w pobliżu granicy z Białorusią. Jednym z "bohaterów", na cześć którego odbywa się impreza, jest Romuald Rajs, nazywany "Bury" - zbrodniarz wojenny, który jest winny, między innymi, w morderstwie masowym ludzi ze względu na narodowość i religię. Uczestnicy marszu, a jest to tylko kilkaset osób, niosą nie tylko narodową symbolikę Polski, ale także różne plakaty, w tym portrety "Burego", wykrzykujące hołdy na jego cześć.

Władze miasta, działacze stowarzyszeń publicznych, miejscowa cerkiew prawosławna i obywatele, wielu polskich polityków próbują utrudnić marsz nacjonalistów. Ale na próżno ... Działacze ruchu "Obywatele Polski" są poważnie zaniepokojeni tą sytuacją. "Marsz faszystów w Gajnówce nie jest lokalny. Uważamy, że jest to problem krajowy, który przejawia się razem ze wzrostem nietolerancji narodowej i religijnej w Polsce "- stwierdzili w oświadczeniu.

Czy można gloryfikować przestępcę w regionie, w którym on popełnił swoje zbrodnie? To tylko bluźnierstwo. Przeprowadzenie tego marszu potępia również Mińsk oficjalny. Rok temu, przedstawiciel oficjalny białoruskiego MSZ, Dmitrij Mirończyk, stwierdził, że "jeden z działaczy, któremu chcą oddać hołd, jest przywódca bandy Romuald Rajs, nazywany Bury, zbrodniarz wojenny. Na sumieniu Rajsa są dziesiątki wsi białoruskich, które były spalone wraz z ich mieszkańcami, setki cywilów zabitych i okaleczonych, w tym dzieci, kobiety i starzy ludzie.Wszyscy oni zostali zniszczeni lub okaleczeni tylko dlatego, że należali do ​​ etnosów białoruskich i cerkwi prowosławnej". Ale w Gajnówce polskiej większość mieszkańców ma korzenia białoruskie, co oznacza, że ​​potomkowie ofiar zbrodni Burego są wciąż żywi.

Kim więc jest ten "uwielbiony" Rajs?

W pewnym momencie działał jako członek Związku Walki Zbrojnej, a następnie Armii Krajowej. Od 1943 r. był zastępcą dowódcy 1. kompanii szturmowej 3. Brygady Wileńskiej AK. Z powodzeniem walczył z jednostkami Wehrmachtu i litewską kolaboracją. Brał udział w wyzwoleniu Wilna. W październiku 1944 r. przeniósł się do Białegostoku i korzystając z fałszywych dokumentów na imię Jerzego Hurala dołączył się do Polskiej Armii Ludowej. Od stycznia 1945 r. był przewódcą w batalionie Ochrony Lasów Państwowych w Hajnówce. W maju 1945 r. został zawerbowany przez majora Zygmunda Szendzielarza do 5. wileńskiej brygady AK, dokąd Rajs zdezerterował z Polskiej Armii Ludowej wraz z 29 innymi żołnierzami.

7 września 1945 r. major Szendzielarz wydał rozkaz o samorospadzie 5. brygady wileńskiej, ale Rajs odmówił w wykonaniu rozkazu i wraz ze swoją jednostką przeniósł się do Narodowego Oporu Wojskowego, gdzie został awansowany do stopnia kapitana. Jego oddział otrzymał popełnienie (liczył 228 żołnierzy) i odtąd był nazywany 3. Wileńską Brygadą Wojskowego Ruchu Oporu. Szajka Rajsa przeprowadzała walkę terrorystyczną, niszcząc operacyjne grupy NKWD, część Wojska Polskiego, policji i nie tylko.

Oto kilka faktów, które świadczą o jego zaciekłej nienawiści do Białorusinów. Ale przed tym krótka informacja historyczna. W 1945 r. Podczas konferencji w Jałcie sojusznicy koalicji antyhitlerowskiej zdecydowali, że Podlasie, które wcześniej należało do obwodu Białostockiego i Brzeskiego BSSR, musi być przeniesione do Polski. Decyzja ta została zawarta przez umowę polsko-radziecką od 16 sierpnia 1945 r. Odtąd Podlasie stało się częścią Polski. W jego granicach powstało województwo Podlaskie.

Tak, 28 stycznia 1946 r. żołnierze kapitana Rajsa weszli do wioski Łozicy, która znajduje się w powiacie Gajnowskim województwa Podlaskiego. Tu polscy bandyci schwytali miejscowych chłopów- Białorusinów. Ci, którzy mogli modlić się po polsku, zostali zwolnieni. Reszta, która nie znała katolickich modlitw, została zhakowana toporami.

29 stycznia ekipa Burego zorganizowała atak na Gajnówkę. W wyniku ataku zostali zabici dwaj mężczyzni Armii Czerwonej, a dwaj kolejni byli ranni. Po ataku banda skierowała się w okolice Bielska.

30 stycznia bandyci dotarli do wsi Stare Puchały. Tu, w lesie, 31 Białorusin, którzy "źle traktowali nielegalną organizację". był zabity głowicą siekiery. Ci straszni ludzie strzelali tylko do tych, którzy chcieli uciec.

Następnego dnia członkowie bandy zorganizowali atak na dawniej białoruskie, obecnie już podlaskie wsie Zaleszany i Wolka Wygonowska. W Zaleszanach przy wejściu do wioski, bandyci zastrzelili mężczyznę, który odmówił im w oddaniu owsa. Podobny los spotkał innego chłopa. Przez bandę Burego w sumie zostało zniszczone w te miejscowońci 16 osób: spalone w domach, zmarło na skutek ran postrzałowych lub zmarło później w wyniku ran.

1 lutego Romuald Rajs wydał postanowienie o likwidacji trzech kolejnych wiosek podlaskich. Jarosław Jurasow (przezwisko "Wiarus") był odpowiedzialny za likwidację wsi Shpaki, za atak na wioskę Zani – Bitny, a za zniszczenie Koncowizny - Leszek. Banda Burego udała się do tych miejscowości, i już wieczorem 1 lutego weszła do wsi Szpaki, którą podpaliła. Pięciu mieszkańców zostało zabitych, dwóch zmarło później z ranami postrzałowymi. Dwie osoby zostały rozstrzelane.

Wieś Zani była zaatakowana przez trzy grupy bandy: "Gołębie", "Shchygły", "Ladunka”. Domy Białorusinów zostały podpalone, a domy Polaków zachowane. Bandyci zastrzelili ludzi, którzy uciekali z płonących budynków. Mieszkańcy przypominali te wydarzenia następująco: "Wieczorem 2 lutego 1946 r. brygada weszła do wioski Zani. Osada została otoczona obustronnie, a domy podpalono. W czasie podpalania domów żołnierze omijali chaty rodzin katolickich, a także sąsiednie. Mieszkańcy, którzy wybiegali na podwórko, byli wrzuceni z powrotem do chaty lub zastrzeleni. U niektórych mieszkańców pred rozstrzelaniem pytano o narodowość i religię. " W Zaniach bandyci zabili w sumie 24 osoby, a ponad 8 zostali ranni.

2 lutego banda zaatakowała i spaliła wioskę Koncowiznę, która liczyła 60 mieszkańców. Na szczęście wieśniacy wiedzieli już o tragediach, które miały miejsce w sąsiednich wioskach, więc byli gotowi do akcję, dzięki czemu uratowali sobie życie.

W trakcie poznania biografii Romualda Rajsa czas od czasu napotykałam się na wzmiankę o Armii Krajowej. Co to za organizacja i czy nie w niej są kiełki nieuzasadnionego okrucieństwa?

Armia Krajowa (AK) (założona 14 lutego 1942 r.) była podziemną organizacją wojskową, która działała w latach okupacji faszystowskiej w Polsce, na Litwie, na zachodnich regionach Ukrainy i BSSR. Kierownictwo wojska było podporządkowane polskiemu rządowi emigracyjnemu w Londynie. Przywódcy AK w swoich programach uważali działalność Niemiec i ZSRR za nieuczciwe i agresywne wobec Polaków i dlatego wykorzystywali koncepcję "dwóch wrogów" - Niemiec i ZSRR. Bardzo wygodna pozycja, szczególnie jeśli wspierasz swój kraj z dystansu.


Kierownictwo AK zadecydowało o przywróceniu państwa polskiego w granicach do 1 września 1939 r., nawet przy pomocy hitlerowców (na wojnie wszystkie środki są dobre). Jednocześnie ono było zaangażowane w opracowanie strategii walki przeciwko ZSRR w razie klęski Niemiec. Przy takich warunkach historycznych przywódcy AK wybrali następującą taktykę: "Być gotowym do wykonania specjalnego rozkazu przeprowadzenia masowego sabotażu i zorganizowania ruchu partyzanckiego na tyłach Sowietów". W przypadku załamania się faszystowskiego reżymu okupacyjnego przywódcy AK przygotowywali się do doprowadzenia do władzy rządu emigracyjnego Polski. Pod względem politycznym organizacja została utworzona na podstawie członkostwa ponadpartyjnego: w rzeczywistości każdy, kto posiadał umiejętności wojskowe i odpowiednią świadomość polityczną, mógł wstąpić do AK.

Na terenie BSSR pierwsze oddziały partyzanckie AK powstały w lutym 1942 r. w oparciu antyradzieckiej podziemnej burżuazyjnej organizacji Polski, w tym "Unii Walki Zbrojnej". AK było dość liczną i dobrze zorganizowaną siłą. Zarówno w źródłach radzieckich, jak i polskich podziemna sieć ogniw partyzanckich liczyła od 250 do 400 tysięcy ludzi, co pozwoliło AK wnieść pewien wkład w walkę z niemiecko-faszystowskimi najeźdźcami z tyłu.

Na terenie ZSRR w czasie wojny działało osiem okręgów wojskowych Armii Krajowej (trzy z nich w BSSR). Bezpośrednio na terytorium naszego kraju w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej było około 14 tysięcy armiokrajowców. Najbardziej aktywne były 4 połączenia i 3 brygady Okręgu Nowogródskiego AK: północny (Szczuczyn, Lida), średni (Nowogródek, Stołbcy),południowy (Słonim, Baranowicze, Nieśwież), które liczyły około 7000 osób. Na terenie zachodnich regionów BSSR żołnierze AK aktywnie rozpowszechniali literaturę antyradziecką, która wzywała do odnowienia "Drugiej Rzeczypospolitej", przeprowadzali sabotaże, zajmowali się dywersją i pracą wywiadowczą.


Żołnierze AK byli znani ze swojego szczególnego okrucieństwa wobec zwolenników rządu sowieckiego, a nawet tych, którzy się poprostu nie zgadzali. Oto niektóre z przestępstw 47 linii wojskowej AK „Brzeg wschodni”. Według danych archiwalnych tylko w lutym - czerwcu 1945 r. bandą tą na terenie komitetów miejskich Telmińskiego, Czernawczyckiego i Żabinkowskiego w obwodzie Brzeskim zostało zabito 28 osób, głównie działaczy partii komunistycznej wraz z rodzinami, w tym ich dziećmi. Naturalnie, ponieważ AK była przeciwna stanowieniu władzy sowieckiej, armiokrajowcy pozbywali się również żołnierzy Armii Czerwonej i pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Często te zabójstwa były bezpodstawne i brutalne. Każda osoba z wymienionych kategorii została uznana za "wroga Ojczyzny Polskiej i jej mieszkańców".

Oddziały AK nie podjęły ryzykę całkowitej otwartej walki z Armią Czerwoną. Inną rzeczą jest oszukiwanie cywilów, uciekających jeńców wojennych, rodaków, którzy byli lojalni wobec nowych władz polskich.

Ze specjalnego raportu czwartej dyrekcji NKGB ZSRR, 3 kwietnia 1944: "13 marca 1944 r. oddzia ł"Armii Krajowej "pod dowództwem "ponurego" w nocy włamał się do wsi Prodłów z okręgu Kleckiego, gdzie aresztował robotników i chłopów podejrzanych o przynależność do partii komunistycznej. Aresztowani zostali pobici, ich ręce i nogi były złamane, a następnie o 7 rano czasu środkowoeuropejskiego 10 osób zostało zastrzelone na dziedzińcu starosty. W górach Sandomierz (Polska, woj. Świętokrzyskie, powiat sandomierski) żołnierze Armii Krajowej rozstrzelali grupę nieuzbrojonych radzieckich jeńców wojennych, którzy pracowali u miejscowych chłopów. Podobne przypadki zdarzają się również w rejonie miast Sedlce i Lublin. "

Nie przypadkowo białoruscy chłopi nazywali AK - "Armia Katów"... Ze wspomnień świadków wynika, że tylko w rejonach Zasławskim i Dzierżyńskim obwodu Mińskiego 11 białoruskich wsi zostało spalone przez oddziały AK, jednocześnie było zniszczone 200 cywilów. Żołnierze Okręgu Nowogródzkiego AK dopiero w drugiej połowie 1943 r. wykonali ponad 300 wyroków śmierci wobec Białorusinów. W okręgu Lida liczba ofiar AK osiąga sześć tysięcy.

W 1994 r. Rosyjska Akademia Nauk, Instytut Studiów Słowiańskich i Bałkańskich, Archiwum Państwowe Federacji Rosyjskiej oraz Centrum Naukowe Badań Słowiańskich opublikowały nielicznym nakładem zbiór dokumentów zwanych „NKWD i Polskie Metro”. Oto niektóre doniesienia HKBD dotyczące działań AK na zapleczu wojsk radzieckich na wyzwolonych ziemiach w 1944 r., 1945 r., a nawet w 1946 r.


"16 października 1944 r. W powiecie Chełmskim działają oddziały "AK" [...] Te oddziały przeprowadziły ponad 10 ataków zbrojnych. Zabili 15 osób spośród lokalnych pracowników. W powiecie Zamostjańskim 11 osób zostało zabite przez powstańców, 5 z nich były żołnierzami Armii Czerwonej".

"Od 1 do 10 czerwca 1945 r. na terenie Polski bandami "AK" zostało dokone 120 nalotów zbrojnych na orgnizacje bezpieczeństwa publicznego i policję, niewielkie grupy radzieckiego i polskiego personelu wojskowego, a także na ludność cywilną narodowości ukraińskiej i białoruskiej; zginęło 16 sowieckich żołnierzy, 3 Polaków, 27 członków bezpieczeństwa publicznego i policji, 25 członków PPR (Polska Partia Robotnicza) i aktywistów, 207 cywilów".

Dopiero w ciągu 4 miesiący 1946 r. (styczeń-kwiecień) armiokrajowcami zostało zabite 836 osób z sowieckiego i polskiego wojska wraz z miejscową ludnością. A to tylko niewielka część strzelnych spisów Armii Krajowej, które były opublikowane w tej kolekcji.

Czy warto cytować go dalej? Myślę, że nie. Każdej osobie rozsądnej jest jasne: bohaterstwa tu nie ma. Zbyt świeży jest jeszcze zapach krwi niewinnie zamordowanych, aby maszerować na cześć ich katów.

Olga Bubieńczyk/

Предыдущая статья

Будем вместе искать выход